Mój błąd, moja nauka

Dlaczego dzieci powinny uczyć się na swoich, a nie na cudzych błędach? Hmm… Tak postawione pytanie zawiera już tezę. A może jest ona nieprawdziwa i lepiej, żeby dzieci uczyły się na cudzych błędach? Bo przecież po co mają popełniać te same błędy, co na przykład rodzic, skoro rodzic może podpowiedzieć, jak się ustrzec przed niepowodzeniem. Po co mają pobrudzić się, nabałaganić, rozpłakać, czy co gorsza uderzyć się czy nawet złamać rękę? Mama czy tata zawczasu doradzą, co i jak robić – wówczas dziecko niepotrzebnie nie narazi się na przykrą sytuację, a rodzic będzie miał poczucie, że najlepiej jak może wspiera swojego syna lub córkę.

Rodzice bardzo często wyręczają dzieci w ich zadaniach. Z różnych powodów – bo chcą pomóc dziecku, kiedy nie potrafi sobie w czymś poradzić, bo mają zbyt mało czasu, a wysiłek dziecka zabiera go za dużo, bo chcą dziecko ochronić przed porażką. Kiedy dziecko jest małe ubierają je, wiążą buty, myją zęby, sprzątają klocki, a potem, kiedy dorasta, odrabiają razem lekcje, zdejmują obowiązki domowe i dużo za dużo strofują, poprawiają i wciąż dają dobre rady.

Jak byśmy się czuli, gdyby ktoś nas ciągle pouczał? Gdyby stale nam podpowiadał, w dobrej wierze oczywiście, jak lepiej wykonać zadanie, które przed nami postawiono? Raz czy drugi byśmy pewnie przyjęli to za dobrą monetę. Ale gdyby to się działo bardzo często lub stale? Jakie uczucia by się w nas pojawiły wobec tej osoby? Zapewne złość, może bunt, a z czasem – gdyby to była osoba posiadająca nad nami władzę (jak rodzic nad dzieckiem) – bezradność i rezygnacja. Po co się starać, po co w ogóle podejmować inicjatywę, skoro i tak nie znajdę uznania w oczach ważnej dla mnie osoby, a każda moja decyzja będzie zła.

A teraz pomyślmy, że tak się dzieje w kontakcie rodzic-dziecko. Do czego to prowadzi u dziecka? Do pozbawienia zaufania do siebie, utraty wiary we własne możliwości, do przekonania, że zawodzę, a osoba dla mnie najważniejsza – mama czy tata – jest ze mnie niezadowolona czyli nie akceptuje mnie takiego, jakim jestem. W dziecku rozwija się poczucie, że jego starania do niczego nie prowadzą, że nie ma na nic wpływu, że nie jest w stanie zyskać uznania rodziców i z czasem zaczyna się czuć nic nie warte. Stąd już tylko krok do niskiego poczucia własnej wartości, które jest fundamentem zdrowia psychicznego.

Przecież żaden rodzic nie chce w swoim dziecku wywoływać buntu. Nie chce, żeby przestało się starać, nie podejmowało inicjatywy, nie było samodzielne i pewne siebie. Dlatego dobrze jest pozwolić dziecku na popełnianie jego własnych błędów. Niech się pobrudzi, niech nabałagani, rozpłacze się, czy co gorsza uderzy albo nawet złamie rękę. Zostawmy nasze dzieci w spokoju i pozwólmy, żeby namęczyły się nad jakimś zadaniem, bez naszych szczegółowych instrukcji. Nawet jeżeli wiemy, że im nie wyjdzie, to niech je zrobią po swojemu, a nie „po naszemu”. Niech popełnią swoje błędy i wyciągną z nich swoje konsekwencje, a w rezultacie – swoją naukę. W dłuższej perspektywie korzyści z takiego obrotu wydarzeń przewyższą straty.

Brak rodzicielskiej ingerencji oznacza dla dziecka to, że mama czy tata wierzy, że dziecko potrafi sobie poradzić z zadaniem, że umie ono dokonać swoich wyborów, a jeżeli są one złe, oswaja się z porażką i uczy wyciągać konsekwencje. Na dodatek niepowodzenie dziecko może przeżyć we wspierającym środowisku, z kochającymi rodzicami, którzy są gotowi interweniować wtedy, kiedy jest taka potrzeba. Dziecko uczy się podejmowania decyzji i odpowiedzialności za swoje wybory. Chętniej angażuje się w różne działania, podejmuje inicjatywę, a kiedy napotka na trudności, to zamiast zaprzestać wysiłku, szuka rozwiązań problemów. Poznaje swoje ograniczenia, uczy się prosić o pomoc, odczuwa dumę  i satysfakcję z siebie. Buduje w sobie poczucie sprawstwa i poczucie własnej wartości – a to właśnie te elementy decydują o jakości naszego życia.

Pozwólmy więc dzieciom na eksperymentowanie, na własne wybory, na marnowanie czasu, na upadki i na własne błędy. I przede wszystkim zaakceptujmy wizję dziecka, a nie naszą, na wykonanie konkretnej czynności czy zadania. Tylko w ten sposób pozwolimy mu na stawanie się sobą.

Czytaj także

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.